Muzyka

27.08.2016

Rozdział 17


Otworzyłem lekko wargi i... ugh... czemu to takie trudne? Powiedzieć zwykłe cześć osobie, której od bardzo dawna się nie widziało. W końcu musiało coś opuścić moje otwarte usta.
- Hej tak wyszło... Rano mam wyjazd i wiesz, muszę być od razu gotów.
Wyjazd? Jaki znowu wyjazd? W co ja brnę? Chłopak uśmiechnął się ponownie, zapraszając do środka. Wzdrygnąłem się na myśl, że mam tam wejść. Tyle ludzi, różnokolorowych świateł i jeszcze głośna muzyka. Cóż... to była moja pierwsza impreza, dlatego najgorszym uczuciem jakie mi towarzyszyło, był strach. Nie wiedziałem nawet jak się zachować.
- Torby możesz zostawić u mnie, na górze.
Zaproponował, robiąc równocześnie przejście do schodów. Przytaknąłem i ruszyłem za nim, wciąż będąc w niemałym szoku. Nie zdradzić siebie, to najważniejsze, ale i nie najprostsze zadanie, jakie przed sobą postawiłem do wykonania. Serce rwało się do powiedzenia prawdy, lecz zgodnie z moim postanowieniem, ona miała wyjść na jaw dopiero za parę godzin. Kiedy szatyn otworzył przede mną drzwi do swojego pokoju, wszedłem do niego na moment i zostawiłem swoje torby.
- Przepraszam, że cię nie kojarzę, ale jak się nazywasz?
- Ma... Martin.
Martin? Tak, to ja. Nie wiem od kiedy tak się nazywam, ale jak widać, od paru minut nie jestem sobą. Musiałem kłamać. To było jedyne wyjście. Teraz błagałem, żeby nie padło pytanie, czyim znajomym jestem. Wtedy byłoby po mnie. Na szczęście chłopak tylko przytaknął i zszedł na dół, a ja za nim.
- Miłej zabawy, jak coś to będziesz chyba wiedzieć gdzie mnie szukać.
Ta... oczywiście. Gdzieś w tym tłumie cię odnajdę Liam. Nie przejmuj się mną. Więc... zostałem sam. Stałem przy schodach jak odrzucony przez wszystkich osobnik. Nikogo nie znałem z tego tłumu, prócz jednej osoby, która właśnie zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu od tak.
- Hej, pierwszy raz cię widzę. Jestem Zayn, a ty?
- Matthew.
Odpowiedziałem bez namysłu. Nie! Teraz musiałem dopilnować, aby Liam nie dowiedział się o moim prawdziwym imieniu. Dla niego muszę być Martinem. Na te parę godzin...
- Nie chcesz się napić może?
Spytał chłopak, ale ja wciąż myślami byłem przy jego poprzednim pytaniu.
- Matthew?! Chcesz...
- Chcę.
Odparłem, przywracając się do porządku. Poszedłem za brunetem do kuchni, aby tam ze stołu wziąć butelkę złocistego alkoholu, otworzyć ją i wrócić na swoje miejsce. Zayn cały czas mi towarzyszył.
- Może pójdziemy nad basen, bo tutaj raczej nie pogadamy?
Przytaknąłem, podążając po chwili za chłopakiem. Nad basenem było niewiele mniej osób, za to większa, otwarta przestrzeń zrobiła swoje. Cichsze dźwięki, mniejszy tłok, pozwoliły nam na spokojne rozpoczęcie rozmowy, którą o dziwo zacząłem ja. Musiałem doprowadzić sprawę swojego imienia do końca. Tak, aby już wszystko było jasne.
- Jakby Liam o mnie pytał, to jestem Martin, okej?
Brunet spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale przytaknął i lekko się uśmiechnął.
- Okej, a czemu... dobra, nieważne. Martin, tak?
Kiwnąłem głową, biorąc kilka łyków alkoholu.
- Ale dla wszystkich innych jestem Matthew.
- Okeeej...
Zaśmiał się, przykładając swoją butelkę do ust.
- Skąd przyjechałeś?


***

Rozmowa z Zaynem i kilka butelek alkoholu pomogło mi przetrwać tą jakże długą noc. Kiedy muzyka już ucichła i wszyscy rozeszli się do domów, przyszła pora i na mnie. Teraz był czas, aby wyznać Liamowi prawdę. 
- Możemy się przejść?
Spytałem, będąc z nim w jego pokoju.
- Nie sądzisz, że godzina jest za późna już? Człowieku, ja...
Spojrzał na mnie, a właściwie to spoglądał już tylko na moje plecy. Wziąłem swoje torby i powoli schodziłem schodami w dół, do wyjścia. Teraz pora się ulotnić, Matt. Zniknąć stąd na dobre. 
- Ej... czekaj.
Niespodziewanie głos Liama dotarł do moich uszu, gdy byłem już przy drzwiach domu. Zatrzymałem się i odwróciłem głowę w celu jego lokalizacji. Szatyn akurat pokonał ostatni stopień i po chwili znalazł się koło mnie. 
- Proszę.
Odparł, otwierając drzwi. Radość? Strach? Tak, te emocje targały mną na lewo i prawo, ale musiałem je uspokoić. Przeszedłem przez próg, czując od razu powiew świeżego powietrza na twarzy. Po paru metrach znaleźliśmy się już poza domem.
- To po co chciałeś się przejść?
W jego głosie nie było tego spokoju, co zawsze. Słyszalne było tylko zniecierpliwienie spowodowane brakiem snu. Najchętniej by stąd już uciekł, zmył się do łóżka i poszedł spać. Wiem, wybrałem złą porę. Ale była to jedyna dobra okazja. 
- Przepraszam, że ci przeszkadzam. Naprawdę nie chciałem ci tego robić, Liam.
Szliśmy powoli, kiedy to po moich słowach, chłopak niespodziewanie stanął, przyglądając się mojej twarzy.
- Martin, tak?
Zacisnąłem mocno usta, kręcąc przecząco głową. Liam był nieco zdezorientowany, w końcu tak mu się przedstawiłem, czyż nie?
- Ale... ale... 
Zaczął się jąkać z niewiadomego mi do końca powodu, a do tego kąciki jego ust nieznacznie się podniosły. Patrzył w moje oczy, jakby widział w nich jakąś nadzieję.
- To niemożliwe przecież.
Ale co jest niemożliwe?! Nie musiałem długo czekać na wytłumaczenie.
- Wiesz... bo mój najlepszy przyjaciel miał dokładnie takie same oczy, jak ty masz. Ale nasz kontakt się urwał, niestety. 
Opuścił głowę, wpatrując się w ziemię. Po chwili wypuścił głośno z ust powietrze, kontynuując swoją wypowiedź.
- Myślałem, że to moja wina, że jestem po prostu na tyle beznadziejny, że już nawet on się mną znudził i odszedł. Brakowało mi go... wróć, nadal mi go brakuje. I to nie tak trochę. Jak cholera. Czasem mam ochotę się komuś zwierzyć, ale nikt nie jest do tego odpowiedni tak jak on. Rozumiał wszystko i był zawsze, kiedy coś się złego działo. Co z tego, że dzieliło nas morze, góry i jeziora. Myślałem, że to przecież tak niewiele... to tylko odległość, nic więcej. Przyjaźń może trwać dalej, ale nie. To chyba przez nią nasz kontakt się urwał. A jeszcze tak niedawno byliśmy razem...
Szatyn westchnął, podnosząc opuszczoną dotąd głowę. Wewnątrz mnie dział się koszmar, który z jednej strony paraliżował moje ciało, sprawiając, iż nie mogło wykonać żadnego ruchu, a z drugiej strony żal chłopaka ściskał najczulszy organ jaki posiadałem, powodując niesamowitą chęć ujawnienia prawdy, aby już nie musiał wgłębiać się w swoją, a raczej naszą, przeszłość.
- ...robiliśmy to, co nam się żywnie podobało, a już nawet nie wspomnę o naszych obowiązkowych wypadach w takie jedno miejsce. Zresztą, nie będę cię tym zanudzał.
Jego usta się zamknęły, zostawiając ciszy swobodę działania. Brązowymi oczyma błądził po mojej twarzy, która zdradzała wszystko. Czy była to tęsknota, czy radość, czy strach, wszystko to było widoczne.
- I nie przepraszaj za to, co zrobiłeś...

                                 
Zmieniłem nieco styl pisania (nie wiem czy zauważalnie), ale zmieniłem. :)
Matty nieźle namieszał na początku, ale najważniejsze pytanie, 
to czy Liam poznał Matta, czy też nie?
W następnej części będzie to jasne! /Liam

Przy okazji, chcę Was zaprosić na bloga o zupełnie innej tematyce. Jeśli lubicie X-Menów to powinien Wam się spodobać. Klik Oczywiście ten blog w żadnym razie nie zostaje zawieszony, czy coś takiego! Tak więc, zapraszam!

3 komentarze:

  1. Kurde no nieee... Powinnam dostać po łbie.
    Czasami mam tak, że coś robię, sprawdzam szybko czy jest nowy rozdział, czytam, wracam do przerwanego zajęcia, mówiąc sobie, że skomentuje wieczorem. I tak oto... zapomniałam. Uniżenie proszę o wybaczenie i już poprawiam swój błąd :D
    Tak więc, cieszę się, że jest tam Zayn :D
    Moim zdaniem to, że Liam opowiedział "Martinowi" o swojej przyjaźni z Mattem ( nie wiem jak to logicznie scalić xD), że się przed nim otworzył, stało się dlatego, że Liaś poczuł pewną bliskość, takie jakieś... hmm... zaufanie i pewnie niedługo się zjarzy, że to Matt :D Mam taką nadzieję ;)
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie się to czyta, naprawdę wspaniale grasz na moich emocjach. Widać zmianę stylu, lecz jest on tak świetnie dopasowany do tonu opowieści, że czyta się ją tylko lepiej. Jestem ciekaw dalszego rozwoju sytuacji, pozdrawiam i życzę weny.
      Bart

      Usuń

Theme by Violett